Kupiony w Japonii za pośrednictwem aukcji ebay. W momencie zakupu nie przewidywałem, że najbardziej sensacyjna stanie się historia jego dostawcy. Poniżej opis historii.

Jak widać FedEx Japan oraz FedEx France dostarczyły do Polski przesyłkę błyskawicznie. Ale szumnie nazywający się FedEx Poland to już całkiem inny standard.

I tak po dwóch tygodniach złośliwego przetrzymywania przesyłki w oddziale FedEx w Ożarowicach bez uzasadnionego powodu, straciłem cierpliwość i zacząłem działać. Centrali FedEx Poland wysłałem ultimatum następującej treści, a postać w oddziale celnym wysłała list, którego nawet nie czytałem.

„Jeżeli do czwartku nie otrzymam przesyłki, to wyślę sprzedającemu wiadomość o treści: Od 10.07. przesyłka jest przetrzymywana przed FedEx Poland. Nawet nie złożyli jej do odprawy celnej. Co raz wyszukują idiotycznych powodów zaniechania. Ostatni powód to taki, że z przeliczeń ceny przedmiotu z euro na złotówki wyszło 668,17 zł, a z przeliczeń z dolara na złotówki wychodzi 672,24 zł. Deklarację celną do wypełnienia wysłali mi po kilku monitach. A wariant B to taki, że ebay zwróci mi pieniądze i niech Oni boksują się z wami. A z waszą protegowaną z Ożarowic więcej korespondować nie będę.”

Dzień przed terminem ultimatum przypomniałem się. Zadziałało natychmiastowo i w ciągu godziny dokonano błyskawicznie odprawy celnej. Po kolejnej godzinie wysłano mi mail, że przesyłka jest w drodze oraz informację, że nie było żadnych przeszkód, aby to mogło nastąpić już 10-go lipca. Przesyłka doszła, ale smród po tej prymitywnej intrydze pozostał.

„Uprzejmie informuję, że jutro o godz. 15-tej mija termin mojego ultimatum, o którym to powiadomiłem sprzedającego. Po tym terminie ebay wypłaci mi pieniądze, za które kupię identyczny przedmiot, ale tym razem z pominięciem „polskiej drogi” dostawy. Sprzedający nie ma powodów do zmartwienia, bo przesyłka jest ubezpieczona i FedEx Japan wypłaci mu odszkodowanie. Czyli wartość transakcji z nawiązką. Nie przyjmuję do wiadomości kolejnych wymówek „postaci” zasiadającej w oddziale celnym. Jaki Pan, taki kram.”

Siódma generacja dalmierzowych Canonów to model 7. Aparat duży i masywny, posiadał metalową migawkę szczelinową o przebiegu poziomym. Duży i jasny celownik sprzężony z dalmierzem posiadał świecące ramki, ograniczające pole widzenia obiektywów 35, 50, 135 i symultanicznie 85 i 100 mm. Aparat posiadał wbudowany na stałe światłomierz selenowy zintegrowany z pokrętłem czasów. W sumie wyprodukowano w latach 1961-1964 137 tys. sztuk tego aparatu. Wersje 7si 7sZ ze światłomierzem CdS produkowane były jeszcze do roku 1968.

Widoczny po prawej aparat Contax III produkcji niemieckiej firmy Zeiss Ikon w Dreźnie z roku 1935 stanowił pierwowzór do projektowania aparatów Canon z dalmierzem.

Wyprodukowane w tym samym czasie aparaty Canon 7 i Canon RM to zmiana w filozofii Canona, czyli schyłek aparatów dalmierzowych i ekspansja lustrzanek. Pierwsza lustrzanka Canonflex pojawiła się w roku 1959. Tutaj pokazany jest rok 1962. Jak widać odległość obrazowa w dalmierzowcach i lustrzankach jest różna.

Swoista retrospektywa. U góry po prawej jeden z pierwszych aparatów cyfrowych Canona z końca wieku 20-ego. Aparat był dedykowany dla ambitnego fotografa. Popstrykałem nim co nieco i zdjęcia wyszły „całkiem, całkiem”.

Wrzuciłem do aparatu film Fujifilm X-TRA o czułości 400 ASA. Kilka zdjęć (testowych) wykonałem w domu, a pozostałe w plenerze. Jak na swoje lata obiektyw jest doskonale skorygowany w sensie rozdzielczości obrazu. Jak wiele obiektywów z tamtej epoki nie przenosi kolorów neutralnie.

Film wywołany i poskanowany w zaprzyjaźnionym laboratorium. Odbitki wyszły dobrze, ale skany wymagały pracy w programie graficznym. Jak wspomniałem wcześniej, wykonałem kilka zdjęć testowych przy użyciu obiektywu Canon 1,8/50 oraz Jupiter 2/50 produkcji sowieckiej. Wyniki testu przedstawiam poniżej.

W mojej ocenie Canon 1,8/50 daje zdecydowanie lepsze wyniki od sowieckiego Jupitera 2/50 wzorowanego na przedwojennym obiektywie Carl Zeiss Jena Sonnar 2/50.

Opracował: Jerzy Leszczuk

Zmień Walutę
EUREuro