Dzięki życzliwości Pana Jerzego, właściciela serwisu sprzętu geodezyjnego, pozyskałem kolejną potężną porcję elementów wymiennych firmy Kern. Pan Jerzy w kolejnych przesyłkach zupełnie bezinteresownie przesyłał prawdziwe skarby. Wymienione części w znaczącej ilości dotyczyły niwelatora Kern GK 0. Było ich tak wiele, że można się pokusić o złożenie kompletnego niwelatora opisywanej tu edycji. O swojej radosnej twórczości co nieco w obrazach wraz z opisem. O innych realizacjach z użyciem części zamiennych Kern już pisałem lub też napiszę.
Dla przypomnienia – cztery wersje tego tematu:
– spodarka instrumentu z kręgiem odczytu kierunków poziomych wraz z lupą powiększającą (obraz odwrócony),
– wersja niwelatora z obrazem prostym (GK 0-E) i spodarką bez kręgu kierunków poziomych (obraz prosty),
– spodarka instrumentu bez kręgu odczytu kierunków poziomych (obraz odwrócony),
– spodarka instrumentu z kręgiem odczytu kierunków poziomych wraz z lupą powiększającą (obraz prosty).
I wersja piąta, tj. wczesny model, o istnieniu którego nic nie wiedziałem gdyby nie to, że taki kupiłem. Było o nim w poprzednim odcinku.
Gdyby nie to, że wersja niwelatora ze spodarką bez kręgu odczytu kierunków poziomych (obraz odwrócony) często pojawia się na ebay uk i to w cenie bardzo niskiej, pozostałby jako eksponat. I tak pojawiła się oferta za 35 funtów, a więc niedrogo, ale wystawca nie wysyła do Polski. Poprosiłem Pana Krzysztofa, mieszkańca hrabstwa Oxfordshire o pośrednictwo. I tak dostawa do domu Pana Krzysztofa, a dalej via Royal Mail do Polski. Tylko, że w miejscowości Pana Krzysztofa tylko jeden sklep przyjmował przesyłki pocztowe i to w dniach i godzinach bardzo niekorzystnych dla Krzysztofa. W końcu paczka poszła, ale w Royal Mail strajk i atak hakerski. Z nieznanych mi powodów paczka trafiła do punktu w Manchesterze i tam pobyła czas jakiś. Potem na punkt przeładunkowy na Heathrow, gdzie jak napisano – wysłano niezwłocznie dalej. I tu ślad się urywa. I po półtora tygodnia pojawia się na lotnisku Okęcie. Po względnie niedługim czasie wysyłają paczkę dalej. I trafia do Urzędu Celnego. Naliczenie opłaty celnej w wysokości 8 zł zajęło urzędnikom 3 doby. W końcu paczka trafiła na Pocztę Główną w Opolu. W takim przypadku pisano zawsze „wydano do doręczenia”, a tu napisano „wysłano”. Pojechałem autobusem na pocztę dowiedzieć się „dokąd wysłano”. Po dłuższym czekaniu dowiedziałem się, że wysłano na moją placówkę. Poprosiłem kierowniczkę zmiany, aby kazała tamtym nie wysyłać dalej. Pojechałem na placówkę moją, a tam słyszę że takiej paczki nie mają i o rozmowie telefonicznej z kierowniczką zmiany nic nie wiedzą. Podzwonili i dowiedzieli się, że paczka jest w innym oddziale nie mającym żadnego związku z moim miejscem zamieszkania. Korzystając z „emeryckiego” przywileju darmowych przejazdów MZK przemieściłem się do tego Oddziału. Panienka z okienka podała, że cło wyniosło 9 zł i to płatne gotówką. Pal sześć ową złotówkę. I tak transport trwał 3 tygodnie. Przy tym wszystkim odcinek telewizyjnych spotkań z balladą pod tytułem „Horror w Kopydłowie” to pikuś w porównaniu z tym przypadkiem. Ale nikt nie obiecywał mi, że będzie łatwo.