O cementowni „Podgrodzie”
Dzień dobry Państwu. Z końcem obecnego tygodnia chcemy Państwu zaprezentować artykuł Pana Jerzego Leszczuka – geodety w stanie spoczynku posiadającym ogromną wiedzę i pasję, którą się z nami chętnie nią dzieli w unikatowy, jednakże ciekawy i przyjemny sposób. Zapraszam wszystkich do czytania i życzę każdemu przyjemnej lektury.
Wstęp
Cementownia „Podgrodzie” w Raciborowicach Górnych została wybudowana w latach 1923-1927 i działała do roku 1991. W najlepszym okresie produkcyjnym cementownia wytwarzała 400-500 tys. ton cementu rocznie. W roku 1986 nastąpiło drastyczne załamanie produkcji na skutek surowej zimy (śmierć pracownika pod zawalonym dachem) i spadku jakości cementu. Produkcja cementu spadła wówczas do 150 tys, ton rocznie. Wobec takiej sytuacji w roku 1987 kierowanie zakładem objął Komisarz, który ostatecznie zlikwidował produkcję cementu, przekształcając zakład w wapiennik. Zakład wapienniczy nie przetrwał jednak długo i z uwagi na małe zapotrzebowanie wapna nawozowego chylił się ku upadkowi.
Źródło danych: strona internetowa Urzędu Gminy w Warcie Bolesławickiej.
1. Zlecenia i prace geodezyjne.
W roku 1997 polsko-niemiecka spółka Klösters, mająca swoją polską siedzibę we Wrocławiu, zleciła mojej ówczesnej firmie wszelkie prace geodezyjne związane z projektowaną cementownią w Raciborowicach Dolnych. W mojej firmie nie było chętnych do podjęcia zadania. Mnie zaś proste przypadki nie interesują, więc nie było potrzeby zbytnio mnie do tego zadania przekonywać. Przedstawicielami spółki do kontaktu ze zleceniobiorca był dr inż. Rudolf Turek mieszkający w Görlitz, a dojeżdżający do pracy w Raciborowicach terenowym Nissanem. Drugi pracownik biura w Raciborowicach to absolwentka filologii germańskiej i anglistyki mieszkająca w Bolesławcu. Dziewczyna od wszystkiego: tłumacz, asystentka, sekretarka i negocjator w jednej osobie. W kontenerze na terenie po byłej cementowni urzędował jeszcze jeden pracownik – coś na kształt konserwatora. Ot i cały kontakt. Po początkowych zgrzytach na łączach sprawy potoczyły się wartko, a z obsadą biura nawet się zaprzyjaźniłem.
Onego czasu telefon:
„Dlaczego dzisiaj nie ma geodetów w terenie?”
„Keep cool. Alles in Ordnung. Situation is under control. Mapa będzie w terminie.”
2. Sceneria wydarzeń.
Fot. 3. Powyższe zdjęcie pokazuje teren pod projektowaną cementownię (źródło danych: strona Urzędu Gminy Warta Bolesławicka). Na wysokości ok. 1/3 od góry zdjęcia nieczynna linia kolejowa Bolesławiec Wschód – Nowa Wieś Grodziska.
W czasach szkolnych jeździłem ciuchcią na zamek Grodziec. Wtedy to na stacji załadowczej cementowni Podgrodzie było jasno-szaro od cementu i tętniło życie. Widoczna na zdjęciu szosa prowadzi do urokliwej wioseczki Jurków i tam się kończy. Również w czasach szkolnych, jadąc rowerem na zamek Grodziec, zafundowałem sobie skrót przez Jurków, a potem darmowa atrakcja. W poprzek duktu leśnego powalone drzewa i znaczący odcinek trasy pokonałem na nogach, niosąc rower na plecach. A w życiu zawodowym miałem jakieś trzy prace geodezyjne w Jurkowie (w tym rozgraniczenie drogi gminnej). W nieistniejącej cementowni Podgrodzie na stanowisku technicznym, przez czas jakiś pracował mój nieżyjący już brat Andrzej.
Fot. 4. Powyższe zdjęcia z mojego archiwum pokazują zamknięty szlak kolejowy i pozostałości instalacji do załadunku cementu. W roku 1997 istniało jeszcze torowisko, na którym porastały samosiewy (krzewy i drzewka). Na lewym zdjęciu pod wiaduktem ekipa pomiarowa – Marek z Zenkiem.
3. Realizacja prac geodezyjnych.
Fot. 5. Pokazany powyżej obszar posiada bardzo dobre dane geodezyjne i kartograficzne.
Z rzetelnością opracowany geodezyjnie obszar Iwin, w ramach scalenia gruntów z lat 70-tych autorstwa mgr inż Jana Jamera. Dobrze zachowana osnowa wykorzystana do prac scaleniowych i dobrze zachowane w dużej mierze znaki graniczne. Raciborowice Dolne objęte pomiarem w latach 80-tych do opracowania mapy zasadniczej w granicach całej wsi. Mapa zasadnicza w skali 1:1000 dla strefy zabudowanej i 1:5000 dla terenów rolnych. Na bazie pomiaru i opracowanych map oraz protokolarnie ustalonych do pomiaru granic, odnowiono operat ewidencji gruntów dla obszaru Raciborowic Dolnych. Zarówno obręb, jak i działki ewidencyjne, posiadały powierzchnie analityczne równe powierzchniom ewidencyjnym. W latach 80-tych OPGK Wrocław rozwiązał na tym terenie osnowę poziomą III klasy. Na terenie Iwin uzupełniono osnowę poziomą III klasy w latach 90-tych. Jako ciekawostkę podam to, że na punktach poligonizacji technicznej III klasy rozwiązanej w latach 60-tych przez OPM Wrocław, a zaadaptowanych do nowej osnowy, różnice we współrzędnych okazały się znikome. Osnowa poligonowa III klasy mogła być przetransformowana na układ „1965” z układu „1942” dzięki zaniedbaniom. Ktoś w amoku niszczenia nie wykasował współrzędnych „1942” punktów osnowy podstawowej, a będących w operacie scalenia wsi Iwiny.
Rys. 1. Wydruki z pomiaru osnowy pomiarowej i pomiaru biegunowego.
Do pomiaru wykorzystywany był instrument Topcon (Total Station) z wewnętrzną rejestracją. W ostatnim etapie prac udostępniono mi elektroniczny szkicownik z kodowaniem pikiet, a później dostęp do komputera z autocadem i ploterem. Za ułatwieniami stał dr inż. Rudolf Turek. Elektroniczny szkicownik nie przydał się na wiele, bo na podstawie „wyplotów” numeracją pikiet i tak musiałem stworzyć szkice tradycyjne. Taki warunek postawił mi Ośrodek Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej. Natomiast „wyploty” map sytuacyjno-wysokościowych ułatwiły mi wykreślenie matryco-pierworysów na materiale przeźroczystym i stały się tym samym moją własnością, podobnie jak raporty z pomiarów przegrane na dyskietkę. Nikt tego nie chciał. Tylko projektant zechciał. Ale ten zaprojektował jedynie drogę technologiczną Nr II. Wariant drogi technologicznej wzdłuż nieczynnego szlaku kolejowego upadł i zaprojektowano inny wariant takowej drogi. Pracami objęte było również opracowanie dokumentacji do wykupu terenu pod projektowaną cementownię, a w tym i podziały działek, jeżeli zasięg projektu pokrywał tylko część tych działek. Czuję się moralnie zobowiązany do podkreślenia dobrej współpracy z Urzędem Gminy w Warcie Bolesławickiej. Ta współpraca równie dobra była w odniesieniu do innych geodetów i zwykłych klientów Urzędu. I nieco zawodowego humoru. Pewnego razu okazało się, że w samochodzie nie ma statywu. Co robić? Przy rzece Bobrzyca trzech gości z niwelatorem. Podjedź Zenek do nich i porozmawiaj. „Za pół godziny kończymy i do końca dnia statyw jest Wasz. Odstawcie na kwaterę”. Takich ludzi już dzisiaj się nie spotyka. Statyw od niwelatora jakoś utrzymał naszego kochanego Topcona.
Rys. 2. Jeden ze szkiców pomiaru trasy kolejowej.
Jak widać z daty, pomiar odbył się w listopadzie, i jak pamiętam, pogodę miałem dobrą. Pomiar terenu pod cementownię odbywał się w lecie, i jak pamiętam, pogoda nie była nadzwyczajna. Ostatnia faza pomiarów, tj. pomiar pod projekt drogi technologicznej II, rejestrowana była przy użyciu szkicownika elektronicznego. A ten powyższy szkic powstał w terenie. Nie praktykuję przerysowania szkiców z pomiarów sytuacyjno-wysokościowych. Natomiast szkice graniczne jak najbardziej komponuję z „brudnorysów”, chociaż nie jest to regułą.
Rys. 3. Fragment „wyplotu” wraz z numeracją pikiet, który posłużył do wytworzenia szkiców w postaci tradycyjnej. „Wyploty” zostały u mnie – nikt ich nie chciał. Chyba, że jakiś poważny projektant, a w roku 1997 zbyt wielu takich nie było, ale się takowy znalazł, co wykorzystał mapę cyfrową. Drogę technologiczną nr II zaprojektowano, a czy cementownię? Tego nie wiem.
Rys. 4. Fragment notatki z obliczeniem powierzchni zmierzonej (z pewnością do kosztorysu – wtedy jeszcze się kosztorysowało, bo teraz co łaska „jaśnie Panie zamawiający”). Metodą dedukcji dochodzę, że hektary mogły dotyczyć pomiaru torowiska wraz z przyległym terenem.
Rys. 5. Fragment mapy z opracowanego terenu. U góry wersja wyplotowana przez komputer z „automatycznym kreślarzem”. Poniżej mapa wykreślona poprzez konwencjonalnego kreślarza (autor opracowania).
Rys. 6. Mapa z symulacją wydzielenia pasa drogi technologicznej II. Na bazie projektu nowej drogi technologicznej opracowałem coś na kształt projektu wydzielenia pasa drogi. Poprzedni wariant drogi upadł z uwagi na protest dwóch mieszkańców. Tutaj dostałem zadanie – opracować, wyznaczyć i zamarkować palikami w terenie linie rozgraniczające, a następnie okazać zainteresowanym i zebrać opinie.
4. Posłowie.
Któregoś dnia zjawił się, tak bez konkretnego pretekstu, w moim biurze Pan Rudolf Turek. Wyczułem, że ma potrzebę wygadać się z jakiegoś problemu. Zaproponowałem kawę i coś mocniejszego. Na kawę przystał, ale na trunek nie – prowadził samochód. Rozmawialiśmy (w miarę mojej znajomości języka niemieckiego) o cementowni i o życiu prywatnym. Po dłuższym pobycie oznajmił, że tak naprawdę to przyszedł się pożegnać. Prezes spółki z zachodniego landu traktuje go jak pariasa z landu wschodniego i nie płaci za niego składek ubezpieczeniowych, i nie gwarantuje mu przywilejów, jakie zgodnie z prawem należą się pracownikowi. Pożegnaliśmy się życząc sobie szczęścia w poszukiwaniu lepszego życia. Kilka dni potem zjawił się inżynier z Wrocławia i oznajmił mi, że dr Turek nie pracuje już w spółce Klösters i wręczył mi dokument upoważniający go do reprezentowania firmy w sprawach geodezyjnych, związanych z projektowaną cementownią. Po wymianie kurtuazji okazał mi projekt drogi technologicznej i określił zadanie dla geodety. Moja cena zgodnie z moją maksymą (lepiej nic, niż byle co lub nic za wszelką cenę) nie była niska i to nie z powodów materialnych. Po prostu ceniłem się jako fachowiec. „Mamy dużo tańsze oferty, ale wybieram Pańską”. W roku 2000 zmieniłem region geograficzny i dopiero teraz postanowiłem przypomnieć sobie temat. Cementowni nie ma. A czy będzie? Kto to wie?