Gdzieś lata temu pojawiła się oferta sprzedaży niwelatora Kernlevel. Sprzedający nie miał pojęcia co sprzedaje i cena była nieprzyzwoicie niska. W rozmowie telefonicznej dowiedziałem się, że sprzedający pracuje w Niemczech i na weekendy przyjeżdża do rodzinnego Szczecina. Jego pracodawca sprezentował mu owe niwelatory i niekompletny statyw. Rzeczy były wśród innych przedmiotów w tzw. masie upadłościowej. Statyw wymagał prac renowacyjnych, co opisałem w swoim artykule w piśmie Geodeta w numerze z marca 2015.
Przyjrzałem się obydwu instrumentom (niwelatorom) i wysnułem takie wnioski:
obydwa instrumenty zewnętrznie prezentowały się nie najlepiej,
ten w pomarańczowej obudowie miał zapieczoną i nie do ruszenia śrubę rektyfikacyjną regulacji poziomu osi celowej.
Już wcześniej niezwykle mi życzliwy Pan Jerzy, właściciel serwisu sprzętu geo z Warszawy zaopatrzył mnie w wiele części zamiennych do sprzętu Kern. W zasobach znalazła się między innymi kompletna i w fabrycznym stanie obudowa do niwelatora Kernlevel. O szczegółach w części dalszej.
Demontaż niwelatora i wydobycie z niego wnętrza to żmudna i długotrwała praca dla kogoś kto robił to po raz pierwszy. Montaż wnętrza i innych części w nowej obudowie to jeszcze większa katorga. Przymiarki, szkice i przemyślenia. Trwało to wszystko dwa pełne popołudnia. Ale w końcu uznałem rzecz za wykonaną. Pozostało sprawdzić i zrektyfikować instrument. Ale o tym w części dalszej czyli nie wszystko na raz.