Wstęp
Zapraszamy do lektury kolejnego artykułu autorstwa Pana Jerzego Leszczuka, poświęconego tym razem nieco mniej oczywistemu, lecz niezwykle interesującemu obliczu marki Leica. Choć produkty firmy Leica Geosystems są dziś powszechnie rozpoznawalne w świecie geodezji, a wielu geodetów na co dzień korzysta z jej nowoczesnych instrumentów pomiarowych, historia tej marki sięga znacznie dalej i wykracza poza samą geodezję.
W niniejszym opracowaniu autor zabiera czytelnika w historyczną podróż do początków firmy Ernst Leitz Wetzlar, ukazując jej rozwój od producenta precyzyjnych przyrządów optycznych po ikonę światowej techniki. Szczególne miejsce zajmuje tu postać Oskara Barnacka oraz narodziny legendy Leica, która na trwałe wpisała się nie tylko w historię fotografii, ale również w dzieje precyzyjnej inżynierii.
Artykuł łączy w sobie rys historyczny, osobiste refleksje kolekcjonera oraz ciekawostki techniczne, tworząc barwną opowieść o marce, która do dziś budzi respekt — zarówno swoją jakością, jak i nieprzemijającą wartością. Zachęcamy do lektury tego nietypowego, lecz bardzo inspirującego spojrzenia na Leicę pióra doświadczonego geodety i pasjonata historii techniki.
Produkty firmy Leica Geosystems są w Świecie geodezji rozpoznawalne a wielu geodetów
posługuje się sprzętem Leica-i. O ile historia produktów Zakładów w Heerbrug ma początek
w końcu wieku dwudziestego o tyle wątek historyczny ma swój początek wcześniej. Firma
Ernst Leitz Wetzlar założona była przez gościa o personaliach jak w nazwie firmy w wieku
19-tym jako producent przyrządów optycznych a głównie mikroskopów. Firma zatrudniała
najzdolniejszego inżyniera w tej branży Oskara Barnacka. A co było potem to podeprę się
cytatem z internetu.
„Oskar Barnack najzdolniejszy inżynier w Zakładach Ernst Leitz Wetzlar marzył o niewielkim
aparacie, który umożliwiłby mu całodzienne wędrówki. Postanowił obrócić klatkę na taśmie
filmowej (która przesuwana była w kamerach filmowych i projektorach w kierunku pionowym)
i podwoić krótszy wymiar klatki. Tak oto powstał tzw. “mały obrazek”, lub – jak nazywamy ją dziś –
“pełna klatka” 36×24 mm. Na tej koncepcji konstruktor oparł prototyp kieszonkowego aparatu
fotograficznego, który powstał na początku 1914 roku. Znany dziś jako Leica-Ur aparat był
naprawdę kompaktowy – ważył 430 gramów i mierzył 65x133mm (porównajcie te wymiary
z wielkością współczesnego smartfona). Efekty pracy Barnacka były na tyle obiecujące, że Ernst
Leitz II zdecydował się zabrać ze sobą nowy aparat w podróż do Nowego Jorku. Konstrukcja
wymagała dopracowania, fabrykant pozwolił więc Barnackowi dalej pracować nad swoim pomysłem
i obserwował postępy. Po zakończeniu I Wojny Światowej Ernst Leitz II ogłosił: “Moja decyzja jest
ostateczna. Podejmiemy to ryzyko i zbudujemy aparat Barnacka.” Trzeba było wymyślić nazwę dla
nowego produktu: przepadł Lilliput Camera, jak nazywał go Barnack, zastanawiano się nad
Barnack Camera, ostatecznie jednak użyto anagramu słów LEItz i CAmera. I tak w 1925 roku na
targach w Lipsku pojawiła się Leica I. Aparat początkowo został chłodno przyjęty przez kształtujący
się rynek fotograficzny. Trudno się dziwić, była to prawdziwa rewolucja. Zamiast wielkich,
skomplikowanych, drewnianych konstrukcji – metalowe cacko, które mieściło się w dłoni i było
zawsze gotowe do wykonania zdjęcia. Amatorzy i amatorki chętnie jednak sięgali po Leikę I, która
umożliwiała fotografowanie w zupełnie nowym stylu. Wkrótce wśród użytkowników aparatu zaczęli
pojawiać się profesjonaliści i artyści, tacy jak Walter Bosshard, Erich Salomon, Robert Capa czy
Aleksander Rodczenko – przedstawiciele nowej generacji twórców, na którą wpływ miały
innowacyjne teorie szkoły Bauhausu. Aparat z Wetzlar stał się sukcesem sprzedażowym. Przez pięć
kolejnych lat, co roku podwajano jego produkcję, a do 1933 roku sprzedano ponad sto tysięcy
egzemplarzy.”
Na mojej liście zbieracza nie było sprzętu Leica a to z dwóch powodów. Bo nie można zbierać
wszystkiego no i odstraszające ceny. Jednak za symboliczną cenę nabyłem dwa przedmioty firmy
Leitz. Obiektyw Ernst Leitz Canada 4,8/280 oraz przystawka lustrzankową Visoflex. Aby znaleźć dla
nich zatrudnienie poszedłem dalej i tak za całe 500 zł lustrzanka Leicaflex SL made in Germany oraz
Leica R3 i R4 made in Portugal (niewiele drożej). Dostałem pewnego kopa i postanowiłem za część
moich comiesięcznych dochodów (emerytura) co miesiąc coś pozyskiwać. Z dalmierzowymi
aparatami Leica dałem sobie spokój bo ceny odstraszają. Zadowoliłem się ich kopiami tj; Sowiecka
Zorka i japońska Nicca. W pewnym sensie Canon 7 to też ta kategoria. Ciąg dalszy tradycyjnie
w obrazach i opisach do tych obrazów . A co do cen to cytat z internetu poniżej.
„Prototyp Leiki ustanawia nowy rekord świata: Leica z serii 0 numerze 105 została
sprzedana za 14,4 mln euro. Seryjna produkcja aparatu Leica, pierwszego na świecie
aparatu 35 mm, uważana jest za kamień milowy we współczesnej fotografii. Zanim pierwsze
aparaty były dostępne w połowie lat dwudziestych, Ernst Leitz wyprodukował w latach 1923
i 1924 około 23 modeli prototypowej serii 0. Jeden z tych rzadkich aparatów o numerze
seryjnym 105 został sprzedany na 40. aukcji Leitz Photographica za rekordową cenę 14,4
mln euro bijąc tym samym rekord na najdroższy aparat wszech czasów.”

W tymże katalogu zestawiono min. aparaty produkowane do roku 1978. W innym dziele
zestawiono kamery z podziałem na numery produkcyjne i lata produkcji

poprzeglądać. Teraz w dobie internetu ma znaczenie historyczne ale cena w ofertach bardzo
wysoka. Po prawej moje kopie Leici tj: sowieckie Leningrad, Fed 2, Fed 3 (taki kupiłem
sobie na 3-cim roku studiów za niemałe wówczas pieniądze), Fed 5 b i Zorka 4.
Kiedy je kupowałem nie były specjalnie modne. W międzyczasie podrożały.

stosownie mniej. Na dole Leica III i jej japońska kopia Nicca III. Jak się nie ma co się lubi
to się lubi co się ma.

odwrócone stronami. Dla zabawy postawiłem rzecz na nogi. W dzieciństwie od przodków wiem jakie
dochody osiągano przed wojną. Był to sprzęt dla wybranych.

firmy w Kanadzie. Obiektyw nie ma pierścienia ostrości bowiem dedykowany jest do mieszka
macro. Pokombinowałem różnymi reduktorami i przystosowałem go lustrzanki Leicaflex.
Rozwiązanie nie zadowoliło mnie do końca: bo to obiektyw do aparatu dalmierzowgo
a po zatem mieszek macro firmy Ihagee ustawia ostrość skokowo.

w wersji z ustawianiem ostrości. W międzyczasie moduł Visoflex mocno się zmienił.

podręcznika fotografii. Postarałem się i kupiłem w internecie taki zestaw. W zestawie Leitz
znalazł się sowiecki aparat Zorka (trudno). Na dole po lewej japońska Nicca ze zestawem
Leitz Visoflex i Telyt 4/200. Obydwa te obiektywy dają możliwość ustawiania ostrości
pierścieniem na obiektywie. Na dole po prawej Visoflex II z mocowaniem bagnetowym
do Leci M. Tutaj połączony z obiektywem Carl Zeiss Jena 8/500 Fernobjektiv.

przeznaczonego do przystawki Visoflex z aparatem lustrzanym Leica R 3 Electronic.

2,8/180 i extender 2x (Leitz Wetzlar) i celownik kątowy made in Japan.

współpracuje z obiektywem Leitz Hektor 4,5/135. W przypadku innych aparatów tego typu
przy obiektywach innych niż standardowy potrzebny jest nasadzany celownik taki jak na
fotografii po prawej. Tutaj ramki ograniczające kadrowanie dla ogniskowych 35, 50, 85 i 135
widoczne są w celowniku aparatu.

Leitz oraz wizjer Visoflex. Jeden obiektyw, dwa korpusy oraz statywy to ciała obce.
Opracował: Jerzy Leszczuk
Wszelkie prawa w gestii autora.
