Pewnego razu na Dzikim Zachodzie

 

Wymieniony tytuł zaczerpnięty z tzw. Spaghetti Westernu w reżyserii Sergio Leone. Takie mnie naszło skojarzenie. Był rok 1992, w województwie, w którym mieszkałem i poruszałem się zawodowo nadal geodezji działali dwaj potentaci, tj. WBGiTR oraz OPGK. Firmy prywatne można było policzyć na palcach jednej ręki, a wyposażenie tych firm słabe, bardzo słabe. Może za wyjątkiem jednej firmy doposażonej dzięki dobrym układom ze środków nie swoich. W naszej pracowni na 5-ciu geodetów przypadał jeden komputer stacjonarny z oprogramowaniem MSOG (mikrokomputerowy system obliczeń geodezyjnych). Były to czasy geodezji analogowej, a więc plansza, folia kreślarska, cyrkiel, podziałka transwersalna i bardzo pożyteczne urządzenie – kartometr. Do kreślenia służyły rapidografy. Służbowe rapidografy Rystor były marnej jakości, więc do celów służbowych używałem prywatnych marki Rotring. Biuro kupowało również dla geodetów drobne przedmioty, takie jak ekierki, ołówki, kredki. Te ostatnie rzeczy przekazywałem dzieciom, a sam używałem sprzętu własnego o bardziej profesjonalnej jakości. Aż raz zakup biurowy zupełnym przypadkiem bardzo się udał. Mianowicie był to bardzo profesjonalny kalkulator Casio FX-4000P. Co najmniej dwóch geodetów opracowało dla tego kalkulatora programy do obliczeń geodezyjnych:
– obliczenia współrzędnych na domiarach prostokątnych,
– rzutowanie na prostą,
– przecięcia prostych,
– obliczenie miar biegunowych,
– obliczenie współrzędnych na podstawie pomiarów biegunowych,
– obliczenie powierzchni ze współrzędnych.

Wówczas to było zupełnie wystarczające, mało tego, autorzy udostępnili nieodpłatnie te programy kolegom geodetom – w czasach dzisiejszych nie do pomyślenia, za wszystko się płaci. Nawet za przyjaźń trzeba płacić. Kalkulator bardzo mi pomagał w pracach terenowych i o jednym z takich przypadków będzie na końcu opracowania.

 

Fot. 1. Po lewej okładka instrukcji i podręcznika kalkulatora Casio FX-4000P kupionego przez biuro. Przy rozstawaniu się z biurem odmówiono mi zakupu owego urządzenia. Przez sentyment kupiłem nieco uboższą wersję: Casio FX-6300G. Raz tylko go wykorzystałem do celów zawodowych, ale za to zapracował na zakup mojego pierwszego stacjonarnego komputera w roku 2002.

 

Fot. 2. Retrospektywa z udziałem wspomnianego wcześniej kalkulatora Casio FX-6300G. Jest mi zupełnie niepotrzebny, ale jest na moim utrzymaniu. Wymieniane są okresowo baterie.

 

Fot. 3. Przykład kroków pamięci do obliczeń powierzchni (program 6) oraz opracowań z pomiarów biegunowych (program 4). Na samej górze program 1, który w sposób niezbędny uczestniczył we wszystkich innych programach.

 

Dostałem zadanie bardziej polityczne, niż geodezyjne, tj. wydzielić działkę tak, aby nie przekraczała 1 hektara przeliczeniowego i zarazem miała jak największą powierzchnię fizyczną. Można to było zrobić dwojako. Wznowić w terenie granice działki dzielonej (odszukanie istniejących znaków i markowanie palikami punktów granicznych). Pomiar granic i powrót do biura celem prac kameralnych, ale do komputera i samochodu w teren była kolejka, i moje miejsce w kolejce mogło pojawić się za czas jakiś – wybrałem inną drogę. Opracowania kameralne w terenie. Sprzęt to krzesełko wędkarskie, szkicownik jako biurko, wzmiankowany kalkulator, podziałka transwersalna i cyrkiel oraz planimetr harfowy własnego pomysłu.

 

Fot. 4. Sceneria zdarzeń przedstawiona za pomocą ortofotomapy. Co nieco tam się zmieniło. Brak budynków na działce nr 550/1.

 

Formularz obliczenia powierzchni metodą graficzną. Ów hektar przeliczeniowy potraktowałem jak ekwiwalent wartości do zaprojektowania. Metoda znana mi z czasów wykonywania prac scaleniowych. Powierzchnia działki liczona była ze współrzędnych, a powierzchnie klasoużytków planimetrem harfowym mojego pomysłu. Po przeliczeniu – sumomnożenie powierzchni klasoużytków przez wartość z tabeli rozporządzenia wychodziły mi hektary przeliczeniowe projektowanej działki. Za pierwszym przybliżeniem coś tam zabrakło. Obliczyłem przesunięcie linii granicznej metodą metra bieżącego i za drugim razem byłem w celu.

 

Na spokojnie obliczenia powierzchni, a wcześniej współrzędnych punktów granicznych przeliczyłem na komputerze stacjonarnym i obliczenia owe znalazły się w operacie.

 

Powyżej pokazany projekt podziału działki rolnej wymagał akceptacji ze strony Urzędu Rejonowego. W tym przypadku prace kameralne nie w kamerze, a w terenie przebiegły komfortowo. Ładna pogoda, super atmosfera mało-biurowa.

 

Materiały do opracowania uzyskałem dzięki uprzejmości Pani mgr inż. Łucji Malec – Geodeta powiatu złotoryjskiego.

 

Opracował: Jerzy Leszczuk

About Author

Zmień Walutę
EUREuro