Tachimetr Wild TC 1000
Dzień dobry!
Pragnę Państwu zaprezentować artykuł Pana Jerzego Leszczuka – geodety uprawnionego w stanie spoczynku. Tekst dotyczy tachimetru Wild TC 1000 – obecnie Leica. Zapraszam wszystkich do lektury i życzę przyjemnie spędzonego czasu na czytaniu tego opracowania.
W latach 90-tych szwajcarska firma Wild z Heerbrugg, wyprodukowała bardzo udany tachimetr TC 1000. Wówczas była to ścisła czołówka tego typu instrumentów. Potem pojawił się urodzaj tachimetrów różnych firm i ów zszedł na plan dalszy. Instrument, za wyjątkiem braku pomiaru bez lustra, posiada całkiem współczesne cechy wraz z wewnętrzną rejestracją danych pomiarowych z możliwością przesyłu do komputera. Mój egzemplarz dedykowany jako niesprawny, kupiłem za 600zł, a drugie tyle zapłaciłem za naprawę. To cena za nostalgię za czasami pracy w terenie. Kupno baterii do zasilania wraz z ich wymianą to 100zł. I tak za tą cenę instrument stanowi dekorację wnętrza. Jeżeli gdzieś tam kolekcjonują czołgi, to dlaczego instrumentów geodezyjnych nie kolekcjonować?
Fot. 1. Po lewej nasz bohater od strony obiektywu, a po prawej od strony okularu. Wyświetlacz wraz z manipulatorami z dwóch stron instrumentu (nie wszystkie nowe modele tachimetrów tak mają).
Fot. 2. Po lewej instrument na stanowisku testowym, a po prawej w towarzystwie innych instrumentów Wilda (obecnie Leica). To ten z tyłu po prawej.
Fot. 3. Widok wyświetlacza w różnych konfiguracjach. A więc odczyty kątów, odległości zredukowanej, odległości pochyłej i przewyższenia. Trochę trzeba ponaciskać, ale nie jest źle. Niskie wartości oznaczają, że rzecz miała się we wnętrzu.
Fot. 4. Po lewej świadectwo atestu, a po prawej wymiana ogniw w zasilaczu. Już po fakcie dowiedziałem się, że w Batimexie niewiele drożej kosztuje cały moduł zasilania.
Jak widać – wszystko jak w świadectwie atestu.
Zostaw odpowiedź